ŚRODA 03.03.2010
3 marca 2010 r. Paulinka przeszła poważną operację niezbędną do jej dalszego życia.
Gdy dołączyłam do córeczki, która leżała w Klinice Chirurgii w DSK w Białymstoku, dowiedziałam się wszystkiego o jej chorobie i co ją tak naprawdę czeka. Paulinka urodziła się z ROZSZCZEPEM KRĘGOSŁUPA (ok 8 cm przepukliną oponowo-rdzeniową kręgosłupa okolicy L/S - łac. spina bifida) i WODOGŁOWIEM (łac. hydrocephalus).
3 marca 2010 r. Paulinka przeszła poważną operację niezbędną do jej dalszego życia.
Gdy dołączyłam do córeczki, która leżała w Klinice Chirurgii w DSK w Białymstoku, dowiedziałam się wszystkiego o jej chorobie i co ją tak naprawdę czeka. Paulinka urodziła się z ROZSZCZEPEM KRĘGOSŁUPA (ok 8 cm przepukliną oponowo-rdzeniową kręgosłupa okolicy L/S - łac. spina bifida) i WODOGŁOWIEM (łac. hydrocephalus).
Prognozy były straszne. Od lekarzy usłyszałam: "Paulinka nie będzie chodzić, nie ma na
to żadnych szans, czeka ją wózek inwalidzki.
Nic więcej nie możemy już zrobić,
pozostało modlić się do Boga gdyż od teraz wszystko jest w jego
rękach". Poinformowali mnie również o kolejnej niezbędnej operacji
wszczepienia układu zastawkowego oraz o konieczności cewnikowania Paulinki, a
także intensywnej i długotrwałej rehabilitacji jakiej będzie poddawana.
Nie chciałam wierzyć w te wszystkie słowa. Pragnęłam
aby był to jedynie koszmarny sen, z którego niebawem się obudzę. Gdy widziałam
tak małą, kochaną i bezbronną kruszynkę, która niczym nie zawiniła,
zastanawiałam się "DLACZEGO JĄ
MUSIAŁO TO SPOTKAĆ? Dlaczego lekarz nie wykrył tej choroby w czasie ciąży (przecież są metody operacji w
łonie matki)!? Czemu na samym starcie dostała od losu taki bagaż obciążeń?
Dlaczego musi tak cierpieć? Dlaczego to ja nie mogę zachorować? Dlaczego...!?
Paulinka urodziła się również ze zniekształconymi
stopami. Po operacji kręgosłupa w szpitalu, po konsultacji z doktorem ortopedą,
uznano, że istnieje duża konieczność założenia gipsów na nóżki. Pomyślałam
"Matko, jeszcze to? Nie, nie może być już gorzej". Udało się jednak
odłożyć tą decyzję w czasie. Każdego dnia, intensywnie rozmasowywałam stópki
córeczce, aby nie dopuścić do założenia gipsów. Tak maleńkie dziecko bardzo
szybko wyrasta z takiego usztywnienia, po tygodniu byłyby już za ciasne i
uciskałyby nóżki. Uznałam, że byłby to dodatkowy ból i cierpienie dla takiego
maleństwa.
Moja córeczka
przeszła wiele badań w czasie pobytu w Klinice Chirurgii, kilkakrotne USG
główki a także USG jamy brzusznej i Echokardiografie (UKG). Od urodzenia
Paulinka wymagała ciągłej pielęgnacji oraz czuwania nad jej wydalaniem. Lekarze
uczulili mnie iż Paulinkę trzeba bardzo często przewijać. Kiedy robiłam to po
raz pierwszy, zauważyłam, że ma straszną
krwawiącą ranę na pośladkach w okolicy odbytu. Mimo, iż zaopatrzyłam się w dużą
ilość maści i kremów, nic nie pomagało. Wystarczyło, że córeczka napięła się
czy poruszyła a konieczne było kolejne przewijanie. Uznałam, że wygodniej
będzie nie zakładać w ogóle spodenek czy śpioszków. Bardzo często Paulinka
także leżała w łóżeczku z otwartym pampersem bo częstotliwość przewijania,
jakiej wymagała, przerosła moje wyobrażenia. Przeszłyśmy na stosowanie
bawełnianych wkładek "Dzidziuś". Przy każdej konieczności
przewinięcia Paulinki wymieniałam jej wkładkę nieustannie stosując
kremy od odparzeń. Przez pierwsze miesiące nie mogłam nawet na chwilę opuścić
córeczki, aby nie doprowadzić do powiększenia się rany. Starałam się aby czuła,
że jest kochana oraz że jest największym
skarbem i szczęściem.
13 marca 2010 r.- w dniu wypisu Paulinki ze szpitala otrzymałyśmy plik
skierowań do wielu specjalistów
(ortopedy, neurologa, neurochirurga, nefrologa, okulisty, genetyka, poradni
preluksacyjnej, rehabilitacyjnej, ryzyka okołoporodowego). Niekiedy termin
wizyty był tak odległy, a konieczność skonsultowania natychmiastowa!. Paulinka otrzymała również
kolejny termin stawienia się do szpitala na konsultacje do poradni Chirurgii
Dziecięcej i ewentualnej decyzji ponownego przyjęcia do Kliniki Chirurgii.
Przed opuszczeniem szpitala córeczce zdjęto szwy pooperacyjne z kręgosłupa. W
czasie tej czynności Paulinka przeraźliwie płakała i podkurczała nóżki. Swoją
reakcją zdziwiła Panią Doktor, po czym usłyszałam słowa pełne nadziei, że może
uda jej się chodzić ale w specjalistycznych aparatach.
Kiedy nareszcie udało nam dotrzeć do domu, pragnęłam
abyśmy mogły tam zostać i nigdy nie wracać do szpitala. Tak abyśmy mogły się
sobą nacieszyć w czterech ścianach. Zastawiałam się długo jak będzie wyglądało
nasze życie. Wiedziałam, że za zdrowie Paulinki modli się wraz ze mną bardzo
wiele osób. "To niemożliwe, aby Bóg nie wysłuchał takiej fali próśb?!.
Wierzę, że będzie chodzić. Nie może być inaczej!".
Te kilka dni spędzone w domu w Suwałkach minęły nam
bardzo szybko, w obecności mojej mamy, która pomagała mi podczas pielęgnacji
Paulinki. Coraz bardziej martwiłam się o stan córeczki, ponieważ obwód jej
główki stale się powiększał. Priorytetem było jak najszybsze wszczepienie
Paulince układu zastawkowego, który zapobiegłby nadmiernemu gromadzeniu się
płynów mózgowo-rdzeniowych w główce, które mogłyby uszkodzić mózg. Czas nie był
naszym sprzymierzeńcem, ale nic nie pozostało nam innego jak czekać na kolejny
zabieg....
Więcej
o schorzeniach, na które cierpi Paulinka, możesz dowiedzieć się tu:
http://www.piotrsajnog.pl/121/rozszczep-kregoslupa-spina-bifida/ (przepuklina oponowo-rdzeniowa/rozszczep kręgosłupa)
http://smyki.mjakmama24.pl/domeny/smyki.pl/marcelek11/omnie/ (czym jest wodogłowie)